Witamy was świątecznie. Wiecie gdzie jest Trynidad i Tobago? Nie szkodzi. My też nie wiedzieliśmy. To takie wyspy w Ameryce Środkowej.

Mają tam ropę i mnóstwo ludzi z całego świata przyjeżdża do nich do pracy, bo mają fajny klimat i mają czym płacić, bo zarabiają na tej ropie. Nasi znajomi, którzy mieszkali tam wiele lat powiedzieli nam, że w Trynidadzie i Tobago mieszkańcy świętują wszystkie święta na świecie i dlatego ciągle mają imprezy. Świętują chiński Nowy Rok i hinduskie Święto Kolorów, świętują Boże Narodzenie i Wielkanoc, świętują muzułmańskie Eid-y i amerykańskie Święto Dziękczynienia. Nie wiem, czy świętują 11 listopada, ale jeśli nie to tylko dlatego, że nikt im jeszcze o tym nie powiedział. W te święta dorośli nie chodzą do pracy, a dzieci do szkoły. Nie dziwicie się chyba, że my z Bratem od kiedy się o tym dowiedzieliśmy marzymy tylko o wyprowadzce do Trynidadu.
Ale zejdźmy na ziemię. A raczej na pustynię. Arabską, jak już wiecie. Tu niestety nie świętuje się tyle. Nadchodząca Wielkanoc nie jest dniem wolnym od pracy (szczególnie, że w krajach arabskich pracuje się w niedzielę, a weekend jest w piątek i sobotę). Tylko szkoły międzynarodowe mają w tym czasie wolne, jak sobie zrobią i nazywa się to „Przerwa Wiosenna”.
My w zeszłym roku na „Przerwę Wiosenną” byliśmy w Katarze. Poszliśmy ze święconką do katolickiego kościoła, który mieści się w tzw. Religious Complex:
Nie bez powodu nazywa się to „complex”, bo po to teren, na którym są kościoły różnych religii, razem, za wielkim murem. Po przejściu kontroli jak na lotnisku z prześwietlaniem toreb i wykrywaczem metalu, można wejść do środka.
Tu do kościoła chodzą głównie Filipińczycy i ludzie z rożnych krajów Afryki. Do tego jest dużo Hindusów. Kobiety często przychodzą ubrane w sari. Dlatego tu w chrześcijańskich kościołach jest bardzo kolorowo.
My poszliśmy ze święconką do katolickiego kościoła, gdzie afrykański ksiądz ze swoim filipińskim pomocnikiem pobłogosławili pokarmy przyniesione przez dziewczynki w krakowskich strojach. Potem jeden Polak odczytał fragment Biblii ze swojego telefonu komórkowego. W drodze z kościoła na parking w prawie 40-stopniowym upale stopiła się głowa naszego czekoladowego baranka. W tym roku Wielkanocy nie świętujemy tutaj, ale nasze kurczaki chcą zostać. Marzec-kwiecień to czas, kiedy w tych rejonach jest najprzyjemniejsza pogoda. Około 30 stopni. Ciepłe, ale jeszcze nie za gorące morze. O słońcu nie wspomnę, bo ono świeci tu zawsze. Dlatego nie dziwimy się kurczakom. Wy byście nie chcieli zrobić sobie Śmingusa na plaży?
Boże Narodzenie jest tu nie mniej interesujące. Są sztuczne choinki ze sztucznym śniegiem i Mikołaje pod palmą. Jest nawet Szopka Bożonarodzeniowa pod kościołem. Człowiek czuje się prawie jak w domu, z tą różnicą że w Warszawie rzadko chodziliśmy oglądać szopkę w krótkich spodenkach. No i zamiast śpiewu muezina z minaretu raczej słyszało się kolędy.
Swoją drogą praca Świętego Mikołaja tutaj to musi być nielekka.
Wyobrażacie sobie cały dzień w takim stroju jak jest koło 30 stopni? Popatrzcie jak ubrani są inni ludzie.
To zdjęcie z naszego bożonarodzeniowego obiadu. Tu się często na Wielkanoc albo Boże Narodzenie chodzi do restauracji albo hoteli na świąteczny lunch albo brunch. Wygląda to mniej więcej tak:
Impreza nad basenem. Grill. Owoce morza. Potrawy są z całego świata, do wyboru, choć polskich pierogów jeszcze nie widzieliśmy.
To by było chyba tyle o naszych Świętach. Muzułmanie świętują zupełnie kiedy indziej. Oni mają swoje dwa główne święta – nazywają się Eid (opowiemy wam o tym innym razem). Przed jednym Eid jest Ramadan, święty miesiąc, kiedy wszystko trochę się zatrzymuje. Muzułmanie poszczą od świtu do zachodu słońca. W tym roku zaczyna się już połowie maja. W tym czasie pracuje się krócej i wcześniej wychodzi ze szkoły. Cały miesiąc, wyobrażacie sobie? A po zachodzie słońca zaczynają się wielkie imprezy z jedzeniem.
Hmm. Może nie jest jak na Trynidadzie, ale w sumie nie jest źle z tym świętowaniem.
Leave a Reply